Po serii 5 wypraw w austriacki masyw Hoher Göll z różnych przyczyn
przyszedł dla nas czas na przenosiny w inny rejon. Strona austriacka (Landesverein
für Höhlenkunde Salzburg) zaproponowała nam wykonanie dokumentacji i podjęcie
eksploracji jaskini Alvermannschacht, znajdującej się w północno zachodniej
części rozległego w porównaniu z Göllem masywu Hagengebirge, w pobliżu granicy
austriacko-niemieckiej.
Hagengebirge, sąsiadujący z Hoher Göllem, jest znany z dwóch ogromnych systemów
jaskiniowych: Jägerbrunntroghöhle (-1078 m gł., 28026 m dł., eksplorowany przez
Polaków) i Tantalhöhle (-435 m gł., 33 km dł.). Jednakże poza nimi jest tu niewiele
dużych jaskiń. Dość powiedzieć, że Alvermannschacht jest na czwartej pozycji
w masywie zarówno pod względem długości (1470m) jak i głębokości. Jaskinia ta
była eksplorowana przez Włochów (CAI-UGET) podczas dwóch niewielkich "pirackich"
wypraw w połowie lat 80-tych. Wyeksplorowali oni ją do poziomu ok. -440 nie
wykonując w niej pomiarów, a dokumentację (publikowaną w jednym z włoskich jaskiniowych
periodyków) sporządzili "na oko". Eksplorację przerwano przed "ciasnotą dającą
nadzieję".
A pogoda w tym roku była, jak zwykle w Salzburdzkich Alpach, średnia. Nieco słońca, dużo chmur i trochę padało. No może tym razem nieco więcej niż trochę. Kilka dni nie dało się wyjść z namiotu. W jaskiniach rozszalały się rzeki, które spływając w dół rozwalały mosty podmywały autostrady, zatopiły w Salzburgu na Salzachu nowiutki, drogi statek wycieczkowy zbudowany na specjalne zamówienie, ominęły o centymetry salzburdzką starówkę, ale nie oszczędziły już Drezna i Pragi gdzie kataklizm osiągnął niespotykane od dziesiątków lat rozmiary zabijając 33 osoby, zmuszając do ewakuacji kilkaset tysięcy i powodując w Czechach, Niemczech, Austrii, Węgrzech i Słowacji ok. 32,6 miliardów euro strat. My zaś siedzieliśmy w namiotach słuchając radia, gdzie najczęściej powtarzanym słowem było "katastrophe".
Deszczowa pogoda utrudniała działalność w Alvermannschacht. W czasie całej wyprawy udało się jaskinię zaporęczować do przodka i wykonać pomiary do poziomu -260. Niestety eksploracja przyniosła wielkie rozczarowanie. Zaledwie kilkanaście metrów za końcowym przewężeniem natrafiliśmy na syfon zamykający dalszą drogę. Zostawiliśmy w jaskini oporęczowanie na przyszły rok by dokończyć pomiary całości i sprawdzić możliwość obejścia syfonu na wyższym poziomie. Równolegle z działalnością w Alvermannschacht rozpoczęliśmy penetrację powierzchni w celu znalezienia nowych otworów w tej dość dziewiczej okolicy. Z racji pogody była raz bardziej, raz mniej intensywna, jednak w razie spodziewanych opadów znacznie bezpieczniejsza niż zagłębianie się do głębokiej Alvermannschacht. Szybko udało się znaleźć wiele nowych problemów, jednak żaden z nich nie prowadził w głąb masywu. Po kolei eksploracja nieco większych jaskiń przynosiła rozczarowania. Jedna, dwie sale, kilka studni i koniec na głębokości od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. Tak było np. z Kuźnią (kilkadziesiąt metrów głębokości i kilkaset długości), niezwykle ciasną Szparką (w głębi ślepe równoległe studnie) jak i wielu innych. |
|
Dopiero pod koniec wyprawy wreszcie "puściło" nieco lepiej. W odległości zaledwie kilkuset metrów od Alvermannschacht, już na początku naszego pobytu zlokalizowaliśmy znaną wcześniej (prawdopodobnie Włochom) dużą studnię. Jednak nasza ekipa przerwała tam penetrację w środku łatwej pochylni. Potem na skutek nieporozumienia następna grupa weszła tam dopiero na kilka dni przed końcem wyprawy. Poniżej w niewielkich studzienkach prowadzących do ślepego (choć możliwego do kopania) dna, znaleźliśmy kilka starych spitów. Jednak w studzienkach tych brak przewiewu i lód świadczący o stagnującym powietrzu mówiły, że nie tędy droga. Wyżej od otworu czuć było rewelacyjnie silny przewiew. I rzeczywiście wystarczyło obejrzeć przeciwległą ścianę pierwszej sali, by odkryć dwa przejścia do kolejnej, prawdopodobnie wcześniej nieznanej. Dalej puszczało już ewidentnie w dwóch kierunkach. W dół, po pochylni i meandrze zaczęły się pokryte piękną szatą naciekową studnie. Nacieków było tyle, że w drugiej z nich nie było kawałka litej skały, by wbić spita. Niestety na dnie drugiej z nich zakończyliśmy eksplorację z braku czasu. Jaskinię ochrzciliśmy Kasztanową. Osiągnęła ona długość ok. 400 m i ok. 180 m głębokości. Mam nadzieję, że wrócimy tu za rok, bo niezwykle silny przewiew i charakter korytarzy sugeruje, że mogą to być nasze wymarzone wrota w głąb masywu.
|
W wyprawie, która miała miejsce w terminie
27.07-19.08.2002 Członkowie wyprawy chcą w tym miejscu szczególnie gorąco podziękować dwóm osobom, bez których wspaniałej pomocy wyprawa miała by ogromne trudności: Walterowi Klappacherowi z Landesverein für Höhlenkunde Salzburg i Miłoszowi Dryjańskiemu. D.B. |
![]() |
Panorama terenu działania,
na powiększeniu oznaczenia B - baza, A- Alwermannschacht, K - Kasztanowa |
|
Pomimo zimnej wody w modzie były kąpiele w Seelensee. |
Kozi patrol. |
Padał grad, może nie jak kurze jaja, ale zawsze
coś. |
Nasz lapiaz... |
Strażnik gór i jego królestwo. |
Mistrz Zamorski eksploruje. |
Otwór jaskini Kuźnia. |
Całe dnie wypełniała nam gra w szachy, K. Kaniewski, J. Poczobut, D. Bartoszewski |
Górski Kicz na smugi kondensacyjne
od samolotów. W centrum słynny Watzman. |
I jeszcze jeden |
W Kasztanowej. |
Zjazd Studnią Kryształową w Kasztanowej. |
W studni Kryształowej w Kasztanowej |
Wyjście z jaskini Kasztanowej |
POWRÓT WYŻEJ:
tutaj możesz wrócić do działu wypraw zagranicznych.
POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ:
tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.
Ostatnia zmiana 2002.09.16