W Taterniku 2/96 ukazało się kilka artykułów o tematyce jaskiniowo -
eksploracyjnej. Jednym z nich jest tekst "Studnia w Kazalnicy Miętusiej"
Krzysztofa Dudzińskiego. Jest to artykuł niemal żywcem wyjęty z ostatniego
Dewiatora, a różniący się głownie dodatkami na końcu. Owe dodatki zawierają
niezwykle interesujące poglądy. Niezwykły jest szczególnie fragment:
"Jaskinia nie jest udostępniona dla ruchu taternickiego, a eksploracje
prowadzi w niej Speleoklub Tatrzański na podstawie specjalnego zezwolenia
TPN. Zdeponowany jest w niej sprzęt będący własnością prywatna i korzystanie
z niego przez zespoły nielegalnie odwiedzające jaskinie nosi znamiona przestępstwa." Innymi
słowy jaskinia jest naszą własnością i wara wszystkim od
niej.
Zastanówmy się chwile. Fakt, ze jaskinia nie jest udostępniona dla ruchu
taternickiego można sprawdzić bardzo łatwo usiłując wziąć na nią zezwolenie.
To, ze Zakopiańczycy działają na podstawie zezwolenia TPN jest oczywiste; jak
sadzę wszystkie kluby traktujące eksploracje poważnie (zwłaszcza taką) po owe
zezwolenie wystąpią i nie ma powodu, aby się tym chwalić. Korzystanie z
cudzych poręczówek w ramach podstawowej kultury wymaga uzyskania przyzwolenia
od właściciela. Z drugiej jednak strony nie sadze (nie jestem prawnikiem),
aby skorzystanie z nich było przestępstwem. Idąc tym tropem, jak stwierdził
jeden z moich kolegów, można by rzucić kawałek szlaucha na autostradę i zablokować
ruch na stale zakładając, ze szlauch jest mój i żaden wstrętny kierowca nie ma prawa ani po nim
jeździć, ani go ruszać. Tutaj należałoby zastanowić się, czyja jest w
końcu ta jaskinia. Z pewnością nie jest ona własnością Speleoklubu Tatrzańskiego. Nie jest
również własnością TPN.
Instytucja ta powstała żeby chronić dziedzictwo ogólnonarodowe (jak nie ogólnoludzkie), a nie po to,
żeby traktować je jak swoje i na nim zarabiać, o
czym niestety chyba dawno już zapomniała. Zastanawiam się wobec tego, czy nie
byłoby właściwe zreporęczowanie dziury i oddanie sprzętu do Biura Rzeczy
Znalezionych. Wszak leży to to na terenie wspólnym, nikt tego nie pilnuje i
jeszcze ktoś to w końcu ukradnie.
Moim zdaniem moralne prawo do wyłączności działania w jaskini przez określoną
grupę ludzi dotyczyć może tylko eksploracji. Ba, do zwiedzania
nowoodkrytych partii innych wręcz bym zachęcał. Nie znaczy to, ze cieszyłbym
się gdyby mi ktoś wyjadł zapasy z depozytu na biwaku, przeporęczował drogę
na
przodek, czy wysypał lasowaniec. To wszystko jednak to nie kwestia
zabraniania wejścia do "moich" partii, lecz kultury odwiedzających. Jeśli ktoś
wysypuje w jaskini lasowaniec (również w dawno okrytych "wspólnych" partiach)
powinien z miejsca dostać po zębach i to bez żadnego sądu. Ale żeby straszyć
kryminałem kolegów grotołazów za chęć zobaczenia nowej ciekawej jaskini w
Tatrach ? To już przesada. Równie dobrze Wrocławiacy działający intensywnie
w Wielkiej Śnieżnej, również na podstawie specjalnego zezwolenia TPN, mogliby
powiesić na stale swoje poręczówki i straszyć sądem wszystkich, którzy ich
dotkną (Jeśli chcecie chodzić po jaskini, to sobie ją dospitujcie i
wieszajcie swoje, byle naszych nie dotknąć!) Opamiętajmy się! do czego to
nas doprowadzi ?
Dariusz Bartoszewski
PS: Można było przecież sprawę rozwiązać zupełnie normalnie. Bez grożenia. Wystarczyłaby zwykła prośba, aby każde wejście zgłaszać w Speleoklubie Tatrzańskim, co i tak ufam każdy porządny grotołaz uczyniłby "sam z siebie".
POWRÓT WYŻEJ:
tutaj możesz wrócić do spisu artykułów.
POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ:
tutaj możesz wrócić na stronę tytułową.
Ostatnia zmiana 1996.07.09