"Andalusia is a sea of mountains, a treasure of culture and art, a gastronomic delight and a fantastic place to go climbing!"
Jesienne popołudnie, mały kościółek:
" biorę Ciebie
... i ślubuje Tobie"
Pojawia się uczucie dokonania. Dokonania poważnej zmiany. Migają dziesiątki
twarzy. Wszystko przyspiesza i wiruje, wiruje przez noc a potem znowu powoli
zwalnia.
Nowy dzień. Cóż milszego nad uczucie ogarniające przed wyruszeniem w drogę?
A dziś właśnie zaczynam i to dwie podróże naraz, z jednym tylko towarzyszem.
A więc razem przez prawie całą Europę. Razem przez prawie całe życie. I obyśmy
się nie pogubili. I obyśmy poprawnie czytali mapy i drogowskazy, umieli znaleźć
bezpieczny nocleg.
Lądujemy w Madrycie. Temperatura 12°C, skulone postaci,
deszcz i wiatr. Nie tego szukaliśmy. Ucieczka.
Noc. Wysiadamy z pociągu w Maladze. Dostałem ciepłym, południowym wiatrem prosto
w twarz. Moje zmysły odebrały nieznane bodźce, poczułem ciepło, zapach południowego
morza i uczucie słodkości rozchodzące się po całym ciele. Tu powietrze pachnie
zupełnie inaczej.
Rano budzi nas słońce. Wraz z nim pojawia się radość, wręcz euforia, nowe życie.
Od dzisiaj będzie nam ono towarzyszyć prawie zawsze. To początek naszej drogi
przez Andaluzję, krainę ciekawą, na szczęście nie bardzo jeszcze krzykliwą i
komercyjną.
Andaluzja w moich oczach to przede wszystkim skały. Skały, które dominują, przeważają,
a mogą nawet przytłaczać i nudzić. Czają się za każdym wzniesieniem, "rosną"
na zboczach, wystają na szczytach, kształtują krajobraz. Nieskończone bogactwo
form rozmiarów i kształtów. Morze skał i nieurodzajności a na tym morzu wyspy
pastelowo wielobarwnych pól uprawnych, gajów oliwnych, drzew eukaliptusowych.
Duża ich cześć leży odłogiem, nietknięta ręką wspinaczy. Dla mnie, wychowanego
w północnej Polsce pełnej piachu i płaskich przestrzeni, to prawie marnotrawstwo.
Miejscowi wspinacze otworzyli na tym terenie ok. 60 rejonów skalnych (http://www.wspinanie.pl/topo/hiszpania/andaluzja/index.htm).
Można więc spędzić tu całe miesiące bez obaw o znudzenie.
![]() |
EL Chorro - przed chatka "localsa" |
Andaluzja to także wybrzeże, kilometry plaż, głazów i urwisk. Najciekawsze
dla mnie to "costa del sol" - wybrzeże słońca oraz "costa de la lux"- wybrzeże
światła. Otwarte przestrzenie wypełnione wiatrem, energią, radością i życiem.
Wystrzegając się zagospodarowanych hotelami odcinków, często delektowaliśmy
się samotnością, spokojem i alkoholem na "dzikich" fragmentach. To wymarzone
wprost miejsca, aby się zatrzymać, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Być
tu i teraz.
Andaluzja to pustka i cisza. To cała mnogość łańcuchów górskich. To "Pueblos
blancos" - białe klimatyczne i ciasne miasteczka wciśnięte nieznaną nam siłą
w górskie doliny, lub niebezpiecznie zawieszone nad erodującymi urwiskami. Znajdziemy
tu także opuszczenie, ucieczkę przed biedą (najbiedniejszy rejon Hiszpanii).
Almeria- najsuchsza, pustynna cześć Europy. Księżycowy krajobraz. Chylące się
ku ruinie puste domostwa, dziesiątki gospodarstw z napisem "se wende" (na sprzedaż),
domki wydrążone w skałach - ktoś jeszcze w Europie tak mieszka??
Tu znajduje się masyw górski Sierra Nevada będący najwyższą częścią Gór Betyckich.
Kulminacja Sierra Nevada- szczyt Mulhacen (3481 m.n.p.m.) stanowi najwyższe
wzniesienie Europy poza Alpami. A więc śnieg, wyciągi, kurorty narciarskie.
Słowem różnorodność miejsc i odczuć, możliwość kształtowania czasu i wrażeń
na wiele sposobów.
![]() |
EL Chorro - sciany Frontales |
El CHORRO
El CHORRO - legendarny rejon wspinaczkowy 60 km na północ od Malagi. Znajdziemy
tu typowy południowy wapień w ilości wystarczające na jakieś 150 lat nieprzerwanego
łojenia. W przewieszonych partiach skała jest żółta z licznymi naciekami. Partie
pionowe i połogie wystawione bezpośrednio na opady deszczu są szare i zazwyczaj
szorstkie (wampiry). Każdy znajdzie tutaj drogi odpowiednie do swoich umiejętności
i preferencji- od 4 do 8c, zarówno jedno jak i wielowyciągowe. Według lokalnych
wspinaczy aktualna liczba wyciągów w rejonie wynosi ok. 1800. Jako, że rejon
leży w niewysokim masywie górskim Ardales (najwyższy szczyt Sierra de Huma ok.
1300 m.n.p.m.) teren jest bardziej górski niż skałkowy.
Dokładny opis rejonu oraz komplet informacji o możliwości dojazdu, noclegach
itp. znajdziecie na:
http://www.wspinek.fr.pl/html/miejsca/el_chorro/el_chorro.htm
http://www.wspinanie.pl/topo/hiszpania/elchorro/
http://www.escuelasdeescalada.com/lista.php?comunidad=1
http://www.gory.wyd.pl/archiwum.php?art=2295
W El Chorro dzień jest podobny do dnia. Pobudka ok. 9 (wcześniej jest zimno
i ciemno). Leniwe śniadanie i ruszamy na wspin. Powrót wieczorem. Gotowanie
wyszukanej kolacji - w tym miejscu składamy podziękowania grupie Niemców, którzy
wyjeżdżając zostawili całą masę frykasów. Właśnie dzięki nim Basia odkryła i
pokochała tajemniczą moc drzemiącą w czosnku.
Lokalny światek wspinaczkowy tworzą barwni ludzie oscylujący wokół klimatów
punkowo-anarchistycznych. Ich życie zdaje się być prostym i szczęśliwym. Wspinanie
i nielegalne zioła, "green people". Wieczorami cała brać koncentruje się w schronisku.
Nocleg za 6 Eur. Za dodatkowe 2 Eur można spożyć śniadanie. Obskurnie, hucznie
i swojsko. Wszystko przysłonięte jest lekką mgłą ze skrętów. Podczas kolacji
na stołówce wyświetlane są filmy o tematyce wspinaczkowej. Na bulderze (na zewnątrz
postawiona jest 4 m ścianka) próbują swych sił lekko odurzone "eksponaty". Taa
grawitacja w tym stanie ma niewielkie znaczenie
Na dłuższą metę taki klimat
jest jednak męczący. Zabawa jest przyjemną o ile nie trwa nieprzerwanie. Inaczej
dławi zmysły, wytępia odczucia. Zdecydowanie przedkładamy dzikie noclegi nad
imprezowy klimat schroniska. Patrząc na tych ludzi stawiam sobie pytanie: jak
oni to robią? Jak zdołali uciec od biur, codziennej pracy, powtarzalności? Co
się dzieje z ich rodzinami? Czy nie boją się starości? Czy czegoś im brakuje?
I skąd do cholery mają pieniądze na takie życie? Nie wiem.
Wspinaczkowo najmilej wspominam sektor El Makinodromo - ciekawe, długie i siłowe
(do 35m) drogi po urozmaiconej rzeźbie (nacieki, żebra, stalaktyty), sektory
Poema de Roca i Amptrax - tu możemy poczuć przestrzeń i powietrze, spróbować
swoich sił na kilkuwyciągowych drogach; oraz sektor Escalare Arabe - jedno lub
dwuwyciągowe techniczne drogi (dziurki, małe ryski itp.) jak i krótkie, niemal
bulderowe pasaże.
![]() |
El Chorro - spacer w kanionie |
W El Chorro znajduje się też inna atrakcja niezwiązana bezpośrednio ze wspinaniem. Jest nią głęboki kanion z biegnącą wysoko nad dnem betonową kładką, zwaną "Camino del Rey". Została ona zbudowana na początku XX w. Po co? A czy to naprawdę ważne? W końcu rzeczy bez praktycznego sensu są naprawdę piękne, potrafią cieszyć dziecinną beztroską. Z kładki tej startuje wiele dróg wspinaczkowych. Jest ona w złym stanie technicznym, co tylko dodaje emocji wycieczce. Sama próba dostania się na ścieżkę wymaga trawersu po wystających ze skały prętach kilkanaście metrów nad ziemią. Potem czekają dalsze atrakcje - trzeba pokonać dziury pod którymi kłębią się metry i metry powietrza. A wszystkiemu wtórują powalające wręcz widoki.
GIBRALTAR
Jadąc wybrzeżem "costa del sol" dostrzegamy z daleka wysoko wypiętrzoną skałę
wyrastającą prosto z morza. Gibraltar - kolonia Brytyjska. Śmiesznie ubrani
Angielscy policjanci wydają się nie pasować do śródziemnomorskiego krajobrazu.
Szybko przejeżdżamy przez typowe dla tego rejonu miasteczko- małe, ciasno zabudowane
domki i koszmarnie wąskie uliczki. Nasz malutki samochodzik mieści się wszędzie.
Kierunek - rock of Gibraltar - stromy podjazd, tysiące zakrętów. Dziwni nas
mijany po drodze znak "dont feed the apes" - jakie znowu małpy? Otwieramy drzwi
samochodu. Momentalnie wpada do środka owłosiony stwór porywając siatkę. Biedak
nie wie ze trafił na nasze śmieci. Choć może w jego oczach to worek skarbów?
Na szczycie skały znajdujemy dobrze utrzymane fortyfikacje, które odegrały znaczącą
rolę podczas II Wojny Światowej. Z tęsknotą patrzymy na majaczące w oddali góry
Afryki. Czuję fizyczną wręcz potrzebę odwiedzenia tego kontynentu. Tak rodzą
się plany następnej podróży
.
Skała Gibraltaru wygląda zupełnie znajomo - podobna naszemu białemu jurajskiemu
wapieniowi. Jest więc to rejon krasowy. Na tym obszarze do końca 1991r. zinwentaryzowano
134 jaskinie (nad poziomem morza). Jedną z bardziej popularnych jest "St. Michael
cave" (głębokość 62,5 m), jaskinia otwarta dla ruchu turystycznego. W czasie
II wojny światowej mieścił się w niej szpital. Obecnie jedna z jej sal wykorzystywana
jest jako sala koncertowa. My niestety ograniczamy się tylko do obejrzenia zdjęć
i pocztówek. Cena za bilet wyrażona w funtach przekracza nasz budżet.
Więcej informacji o obiekcie:
http://www.nietoperek.boo.pl/gibraltar.html
http://www.showcaves.com/english/gb/showcaves/StMichaels.html
http://www.gibraltar.gov.gi/tourism/stmichaels_cave.htm
![]() |
twierdza Maurów-Malaga |
ALHAMBRA
Już na początku wyjazdu podjęliśmy postanowienie- z założenia omijamy wielkie
miasta. Potrafią być piękne i ciekawe, ale to, czego szukamy jest zupełnie gdzie
indziej. Zmęczeni dniem codziennym miastem i panującym w nim stylem życia, wytchnienia
poszukujemy w przestrzeni, wietrze deszczu i braku poczucia ograniczenia.
Wyjątek stanowi Granada. Wjeżdżamy do niej z jednego tylko powodu - by zwiedzić
Alhambrę (z arab. "czerwona wieża"). Jest to dawna twierdza mauretańskich
kalifów, zbudowana w XIII - XV w. Najpiękniejszy zabytek arabskiego budownictwa
w Europie. Była ona ostatnim punktem oparcia Arabów w Hiszpanii; do roku 1492,
w którym została zdobyta, była siedzibą królów Granady.
Obiekt ten wywarł na nas ogromne wrażenie, zwłaszcza jego część zwana Pałacem
Nasyrdów (Nasyrdowie to ostatnia dynastia muzułmańskich władców). Lekki, zwiewny
styl, piękne zdobienia, mistrzowska gra światłem i perspektywą. Poczucie smaku
najwyższych lotów. Powinien zobaczyć to każdy, kto kulturę arabską kojarzy jedynie
z zacofaniem i fundamentalizmem islamskim.
PARQUE NATURAL SIERRA DE GRAZALEMA
Góry Grazalema - najwyższe pasmo w prowincji Kadyks, szczyt El Torreon 1654
m.n.p.m. Na ich terenie został założony pierwszy park narodowy w Andaluzji.
Zwiedzamy je niestety po amerykańsku, z samochodu. Sprawiają na nas wrażenie
pustych i malowniczych. Przez okno naszej mikry dostrzegam całe mnóstwo krasowych
form powierzchniowych. Gdybyśmy tylko mieli więcej czasu
Tu znajduje się największy
w Andaluzji system jaskiniowy Hindidero-Gato (http://www2.uca.es/huesped/giex/
- niestety po hiszpańsku) o wyeksplorowanej długości korytarzy ok. 10 km, oraz
wąwóz La Verde z prawie pionowymi 400 metrowymi wapiennymi ścianami. Na tym
terenie znajdą zajęcie zarówno powierzchniowcy jak i grotołazi.
Podczas wyjazdu odwiedziliśmy jeszcze kilka innych ciekawych miejsc. Nie o wszystkim
jednak chcę pisać. To, co zapadło w mą pamięć najgłębiej, leży gdzieś pomiędzy.
Pomiędzy tym, co piękne i spektakularne. Pomiędzy nazwami cytowanymi przez przewodniki
turystyczne, pomiędzy miejscami opisywanymi przez strony wspinaczkowe. Obiekty
te, choć godne uwagi potrafią przykryć "istotę rzeczy", pozwalają wykpić się
od tego, co subtelniejsze, a co stanowi o smaku, nadaje kształt i charakter.
Dziś słysząc nazwę Andaluzja w mej pamięci pojawiają się noclegi na pustych
plażach, poranna sesja bulderowa na wybrzeżu Atlantyku, światła Tangeru widziane
z oddali, wiatr znad Afryki i może przede wszystkim boskie uczucie braku potrzeby
udania się gdziekolwiek indziej.
Łukasz Chrzanowski
POWRÓT
WYŻEJ: tutaj możesz wrócić do "Kącika
globtrotera" Epimenidesa.
POWRÓT
NA STRONĘ GLÓWNĄ: tutaj możesz wrócić na
stronę tytułową.
Ostatnia zmiana 2004.12.16